W Gwatemali jest kilka miejsc, które trzeba koniecznie zobaczyć. Jeśli komuś podobają się klimatyczne miasteczka ze starą kolonialną zabudową i brukowanymi uliczkami, będzie zauroczony dawną stolicą - La Antigua Guatemala. Ktoś, kto kocha przyrodę, powinien wybrać się nad Lago Atitlan. Zachwyci go tam widok jeziora przepięknie otoczonego wulkanami. Każdy, będąc w Gwatemali, musi udać się do Tikal. To najważniejszy punkt podróży po tym kraju i jego największa atrakcja.
Jeśli natomiast ktoś chce nacieszyć oczy niewiarygodnie pięknymi widokami naturalnych basenów wypełnionych krystalicznie czystą, turkusową wodą, ale również choć przez kilka chwil poczuć się jak filmowy Indiana Jones, niech spróbuje dotrzeć do Semuc Champey i spędzić dwie noce w drewnianym domku, wsłuchując się w odgłosy otaczającego go tropikalnego lasu i szum przepływającej w dole Rio Cahabón.
Nie żałuję ani jednego Quetzala wydanego na operację pod nazwą "Semuc Champey" i ani minuty z 25 godzin spędzonych w podróży na trasie cywilizacja (Flores) - Semuc Champey - cywilizacja (Antigua Guatemala). Gdy na początku naszego pobytu w Gwatemali spotkałem się z opinią, że w to miejsce docierają tylko najbardziej wytrwali podróżnicy, patrząc na mapę, nie bardzo rozumiałem o co chodzi. Atrakcja turystyczna zlokalizowana w centralnej części kraju. W czym problem? Problem tkwi w jakości dróg asfaltowych w tym kraju ogólnie oraz w ich całkowitym braku w tym konkretnym przypadku na ostatnich dwudziestu kilku kilometrach. Z drugiej strony, dzięki tym utrudnieniom, nie spotkamy tam rzeszy turystów pakietowych, którzy czasami potrafią oszpecić najpiękniejsze nawet miejsce.
Semuc Champey (dosłownie tam, gdzie rzeka chowa się pod skałą) to gwatemalski pomnik przyrody (to miano nadano mu w 1999 roku), położony w regionie Alta Verapaz, na terenie Parku Narodowego Grutas de Lanquín, kilkanaście kilometrów od miasteczka Lanquín. To naturalny wapienny most przykrywający rwącą rzekę Cahabón, nad którym znajdują się również naturalne baseny.
Informacje praktyczne
Dojazd
Kaskady Semuc Champey są doskonałym miejscem na jednodniowy odpoczynek w drodze z La Antigua Guatemala (lub z nad Lago Atitlan) do Tikal lub do Rio Dulce. Dojazd busikiem z dawnej stolicy Gwatemali zajmuje od kilku do (jak w naszym przypadku) 13 godzin i kosztuje od 18 USD. Najniższą cenę w La Antigua znaleźliśmy w biurze Lanquin Travel mieszczącym się przy 6. Calle Oriente nr 8 blisko Parque Central (email: , Whatsapp: 00 (502) 5026-9596). To biuro ma zresztą najniższe ceny w mieście również na wielu innych kierunkach (wulkan Pacaya, jez. Atitlan, Copan w Hondurasie).
Przy transporcie z Flores również warto skusić się na transport zorganizowany. Po pierwsze wychodzi szybciej (nam zajęło to 12 godzin), a po drugie taniej niż transportem publicznym. My za przejazd na trasie Flores-Lanquin-Semuc Champey zapłaciliśmy po 100 quetzali od osoby (50 złotych). Wielką atrakcją jest już sama podróż, a właściwie jej końcowy odcinek przed Lanquin po zjeździe z drogi asfaltowej na dziurawy górski trakt, przesiadka w leżącym na końcu świata, w środku gór - Lanquin i ostatnie kilkanaście kilometrów pokonywane po jeszcze gorszym dukcie na pace pick-upów w całkowitej ciemności rozrywanej jedynie słabymi światłami naszego środka transportu, smagani przez wiatr i trącani przez zwisające z konarów drzew liany. A na sam koniec przejazd mostem, który - jak nam się wydawało po ciemku - nie jest w stanie unieść ciężaru człowieka, o przeładowanym pick-upie nie wspominając.
Most na Rio Cahabón nawet w dzień nie wzbudza zbytniego zaufania...
... a z bliska prezentuje się jeszcze gorzej
Nocleg
Wobec różnych informacji pojawiających się w sieci, zdecydowaliśmy się na nocleg nie w odległym o kilkanaście kilometrów od celu naszej wizyty Lanquin, ale w samym Semuc, w hostelu ulokowanym kilkadziesiąt metrów od wejścia do parku. I muszę powiedzieć, że była to świetna decyzja. El Portal De Champey (tel. 00 (502) 4888 7300, można też znaleźć na booking.com) to przepięknie położony obiekt dysponujący miejscami noclegowymi w drewnianych domkach nad samą Rio Cahabón. Bardzo ładnie urządzone, czyste pokoje, z hamakami na tarasie, część z własną łazienką (choć często brakuje ciepłej wody) - to wszystko za jedyne 35 USD za 2 osoby. A są też tańsze opcje noclegu. Istnieje możliwość zamówienia posiłków (śniadanie 35 quetzali). Gorąco polecam! Uwaga: nie ma zasięgu internetu.
Hostel El Portal De Champey jest pięknie położony
Część restauracyjna jest niezwykle klimatyczna...
... a urządzone ze smakiem domki są bardzo przytulne
Widok z tarasu naszego domku na Rio Cahabón
Wstęp do Semuc Champey
Za całodniowy wstęp do parku płaci się 50 quetzali. Można zrobić fotkę znajdującej się przy wejściu mapki, choć szlak jest dobrze oznaczony i raczej nie powinniśmy się zgubić. Bazując na własnym doświadczeniu proponuję najpierw udać się na punkt widokowy El Mirador (dość ciężkie, około półgodzinne, strome wejście, ale widoki zapierają dech w piersiach), następnie zejść nad baseny, gdzie warto spędzić trochę czasu zażywając kąpieli w każdym z nich po kolei, a potem, wzdłuż Rio Cahabón udać się do wyjścia (w tym samym miejscu, w którym zaczynaliśmy spacer).
Mapka parku przy głównym wejściu
Droga na el Mirador niczym z Indiany Jones...
... czasami ścieżka znikała w gąszczu drzew, lian i głazów...
... zdarzały się momenty zwątpienia...,
ale widoki na górze wynagrodziły spory wysiłek
Widoki na Rio Cahabón z tarasu widokowego na El Mirador
Naturalne baseny zachęcają do kąpieli
Przy bramie zwykle kręcą się miejscowe dzieci proponujące własnoręcznie produkowaną prawdziwą czekoladę. Naprawdę warto się skusić. Dwie sztuki kosztują symboliczne 5 quetzali i smakują wybornie, a przy okazji wspomagamy bardzo skromne budżety okolicznych mieszkańców.
Miejscowi sprzedawcy czekolady
Na koniec parę słów o tym, co należy zabrać ze sobą na tę kilkugodzinną wycieczkę. Przede wszystkim, co oczywiste, wygodne buty trekkingowe, wodę do picia, coś do jedzenia, spray na komary, aparat/kamerkę (najlepiej wodoodporne), strój kąpielowy (koniecznie), krem do opalania (może się przydać), ręcznik, obuwie rafowe (bardzo śliskie i ostre skały przy wchodzeniu do wody!) i, jeśli macie, to również małą kłódeczkę (przy basenach są ogólnodostępne, bezpłatne szafki na rzeczy osobiste).
Przydrożny sklepik
Flora Semuc Champey
Na koniec małe, dość osobiste résumé
Gdy w 2015 roku dopłynęliśmy na filipińską rajską wysepkę Pamilacan i zamieszkaliśmy w bambusowym domku przy plaży z białym piaskiem, turkusową wodą oraz widokiem na ruiny twierdzy Magellana, myślałem, że znalazłem swój koniec świata. Gdy rok później wybieraliśmy się na Nową Zelandię, znajomi twierdzili, że to dla nas - Europejczyków, drugi kraniec świata, że dalej lecieć już nie można. Nie spodziewałem się, że za kolejnych 12 miesięcy odnajdę swój trzeci prywatny koniec świata (mam nadzieję, że nie ostatni), tym razem środkowo-amerykański. To Semuc Champey!
Rio Cahabón
Komentarze obsługiwane przez CComment